Efekt Hawthorne – czytałam o tym albo słyszałam już kilka razy i zawsze myślałam, że to jest coś, co warto opisać czytelnikom statystycznego. A potem zapominałam. I tak już wielokrotnie. Ale ostatnio znowu w jednej z czytanych książek natrafiłam na te słowa i stwierdziłam, że to już najwyższy czas, żeby zabrać się za ten temat. Tak więc zaraz dowiecie się, kto i kiedy opisał efekt Hawthorne. Jakie problemy sprawia w statystyce. I opowiem Wam jeszcze, jak można wykorzystać ten efekt w codziennym życiu. Chociażby po to, żeby… schudnąć… Jesteście ciekawi? Mam nadzieję, że tak.
Kiedy to się zaczęło?
Spodziwalibyście się pewnie, że Hawthorne to nazwisko kogoś, kto badał efekt o tej nazwie. Nic bardziej mylnego. Zjawisko to zostało odkryte przez Eltona Mayo. A wszystko działo się w fabryce Hawthorne Works, części Western Electric Company. Elton Mayo miał wymyślić jakiś sposób na poprawę wydajności pracowników. Swoje zadanie zaczął od manipulacji światłem. Badacz pomyślał sobie, że jak będzie jaśniej to pracownicy będą lepiej pracować. Tak też się stało. Ale, co jeśli następnie zmniejszymy oświetlenie? I tutaj analiza wprowadzanych zmian zaskoczyła wszystkich, bo cokolwiek by nie robili, okazywało się, że przynosi to pozytywne rezultaty. Więcej światła – sukces! Mniej światła – sukces! Wprowadzone przerwy – sukces! Zabrane przerwy – również sukces! Jak to możliwe?
Ostatecznie wysnuto wniosek, że efektywność pracowników zwiększała jakakolwiek zmiana elementów otoczenia oraz świadomość, że są oni obiektem badań. Bycie obserwowanym motywowało do lepszej pracy. Zmiana warunków pracy również motywowała, żeby zwiększyć swoją wydajność. Badani pracownicy zachowywali się inaczej niż przed rozpoczęciem eksperymentu.
Efekt Hawthorne – jak to jest?
Podsumowując: ludzie zmieniają swoje zachowanie lub działania, gdy są świadomi, że są obserwowani albo poddawani jakiemuś badaniu.
Żeby było całkowicie jasne. Nie wiadomo dokładnie, co i jak wpływa na zmiany zachowania ludzi, którzy podlegają obserwacji, doświadczeniu itp. Mamy świadomość, że jest coś takiego jak Efekt Hawthorne, ale nie wiemy dokładnie kiedy i w jakim natężeniu wystąpi. Nie wiadomo, co ma większy wpływ – wprowadzane zmiany czy sam fakt bycia obserwowanym. Ludzie mają to do siebie, że bardzo różnią się między sobą i to co zadziała u mnie, może zupełnie inaczej zadziałać u mojego sąsiada. Ale mamy też taki urok, że zwykle chcemy dobrze wypaść przed innymi ludźmi więc jak ktoś nam patrzy na ręce, to nie będziemy udawać, że pracujemy, ale weźmiemy się poważnie do roboty.
Jeśli więc zajmujecie się psychologią społeczną albo zarządzaniem ludźmi, to możecie zastanowić się nad tym, jak wykorzystać w pozytywny sposób efekt Hawthorne.
Efekt Hawthorne – jak wykorzystać, żeby schudnąć?
Obiecałam, że opiszę Wam, jak wykorzystać efekt Hawthorne, żeby schudnąć. Próbowaliście kiedyś notować wszystko, co zjadacie danego dnia? Jest mnóstwo aplikacji, które można użyć do tego celu. Można też stworzyć własne tabelki w Excelu i analizować samodzielnie składniki odżywcze.
W moim przypadku takie notowanie tego, co zjadłam danego dnia, przynosi nie tylko rezultat w postaci wiedzy, ale również pomaga ograniczyć jedzenie tego, co mniej zdrowe. Zapisanie i obserwacja zjedzonych składników pomaga skupić się na doborze tych brakujących. Moje wewnętrzne dialogi wyglądają podobnie do tych:
- Hello, dlaczego znowu tak mało białka?
- Serio, jest 14:00 a ja już przekroczyłam zalecaną dawkę tłuszczu na dzisiaj?
- Dlaczego majonez ma aż tak dużo kalorii?
- Czy żółty ser naprawdę ma tyle samo tłuszczu co białka?
- Skąd się biorą te wszystkie węglowodany?
Obserwacja tego wszystkiego powoduje, że częściej myślę o tym, co mam zjeść. Pomijam lenistwo – jeśli muszę zważyć czekoladę przed jedzeniem, to od razu robię się mniej głodna.
Zmiana nawyków i efekt Hawthorne
Efekt Hawthorne możemy wykorzystać oczywiście nie tylko do schudnięcia. Jeśli chcemy pracować nad swoimi nawykami, to warto opowiedzieć o tym komuś znajomemu, kto będzie wspierać nas w pozytywnej zmianie. Być może warto zadeklarować publicznie, że zmiany wprowadzamy. Można robić szczegółowe notatki z własnych postępów.
Jeśli czujemy się zdemotywowani w jakimś działaniu, to warto poszukać odmiany. Być może lepiej będzie nam się uczyć na ławce w parku? Być może posprzątanie biurka przyniesie lepsze efekty w pracy? Pomysły można mnożyć…
A co to ma wspólnego ze statystyką?
Ale, ale… Odchudzanie, zmiana nawyków – wszystko ciekawe, jednak niewiele wspólnego ma ze statystyką. Dlaczego więc piszę o tym na blogu statystycznym? Dlatego, że prowadząc jakiekolwiek badania statystyczne dotyczące ludzi powinniśmy się zastanowić, czy musimy brać pod uwagę w analizie wyników, że mogą być one zniekształcone. No bo jeśli zapytamy ludzi, czy zdrowo się odżywiają, to większość odpowie, że tak. Nawet jeśli jedyne warzywa, które widzieli to te, które przypadkowo znalazły się na pizzy 4 sery.
I jeśli nam się wydaje, że badamy tylko to, czego nie można łatwo zmienić, to i tak trzeba uważać. Załóżmy, że chcemy przeanalizować tylko wzrost i wagę w jakiejś populacji. I nagle okazuje się, że niektórzy staną lekko na palcach, a inni (świadomi, że następnego dnia ktoś ich będzie chciał zważyć) nie zjedzą kolacji i rano absolutnie przypadkowo zapomną o śniadaniu.
Tak więc, wiedząc, że efektu Hawthorne nie unikniemy, musimy mieć jego świadomość, kiedy przeprowadzamy badania statystyczne i musimy przynajmniej trzy razy się zastanowić, czy możemy coś zrobić, żeby jego wpływ był jak najmniejszy.
Tylko ludzie…
Pamiętajmy, że efekt Hawthorne jak na razie został zaobserwowany tylko u ludzi. Jeśli badane są zwierzęta, zjawiska fizyczne czy chemiczne, prowadzone są jakieś obserwacje kosmiczne – nikt nie zauważył, żeby zmieniało się zachowanie całego świata tylko dlatego, że go obserwujemy.
Tak by przynajmniej się wydawało. Co wcale nie jest to prawdą. Słyszeliście kiedyś o eksperymencie z podwójną szczeliną? Można przeczytać o tym, jak elektrony zachowujące się jak fala zmieniają swoje zachowanie wtedy, kiedy ktoś je obserwuje i nagle wynik doświadczenia wskazuje, że są cząsteczkami. Jeśli nie wiemy, którą szczeliną przechodzą – fale. Jeśli wiemy, którą szczeliną przechodzą – cząsteczki. Dla mnie wchodzimy już tu w świat absolutnie niezrozumiały. Świat, w którym rządzą żywe lub martwe koty, wszystko ma podwójną naturę i mój prosty umysł nie jest w stanie tego wszystkiego pojąć. Tak więc w tym miejscu się zatrzymam…
Co sądzi o tym Terry?
… i oddam na chwilę głos Terry’emu Pratchettowi („Złodziej Czasu”)
„Aby coś istniało musi być obserwowane.
Aby coś istniało, musi mieć pozycję w czasie i przestrzeni.
To tłumaczy, dlaczego nie da się doliczyć dziewięciu dziesiątych masy wszechświata.
Dziewięć dziesiątych masy wszechświata jest wiedzą o pozycji i kierunku wszystkiego w pozostałej jednej dziesiątej. Każdy atom ma swoją biografię, każda gwiazda swoją teczkę, każda przemiana chemiczna swój odpowiednik inspektora z notatnikiem. Nie da się tego wyrachować, tutaj bowiem prowadzona jest rachunkowość całej reszty, a nie można przecież zobaczyć własnej głowy od tyłu*.
Dziewięć dziesiątych wszechświata to w rzeczywistości dokumentacja.
A jeśli chcecie usłyszeć opowieść, pamiętajcie, że ona się nie rozwija. Ona faluje. Wydarzenia, które zaczynają się w różnych miejscach i różnych czasach, zmierzają wszystkie do tego maleńkiego punktu w czasoprzestrzeni, który jest momentem perfekcji.
*Chyba że w bardzo małych wszechświatach.”
To była taka mała filozoficzna dygresja – a co Wy sądzicie o teorii, że aby coś istniało, to musi być obserwowane?
Efekt Hawthorne – podsumowanie
Jak więc to jest z tym całym efektem Hawthorne?
Z pewnością prowadząc jakiekolwiek badania statystyczne należy wziąć go pod uwagę. Należy się zastanowić, jak można zapobiegać zmianom zachowania, które wynikają tylko i wyłącznie z faktu, że obserwujemy lub ingerujemy w jakieś zjawisko. Można pomyśleć, czy jesteśmy w stanie podjąć jakieś kroki, które zniwelują efekt Hawthorne. Przede wszystkim jednak należy mieć świadomość, że coś takiego istnieje i umieć odpowiednio podejmować decyzje – mając w tyle głowy zalety i wady.
Jeśli uważacie, że to co piszę jest wartościowe i chcielibyście w zamian podarować mi „kawkę” (herbatę, czekoladę, soczek…), to macie taką możliwość.
Ja natomiast zapraszam Was na facebooka, sugeruję skorzystanie ze spisu treści i wybranie sobie czegoś ciekawego do przeczytania. No i piszcie do mnie, co Wam się najbardziej spodobało i o czym jeszcze chcielibyście kiedyś przeczytać.
Pozdrawiam Was serdecznie! Życzę miłego dnia! Dbajcie o siebie!
Krystyna Piątkowska